piątek, 29 marca 2013

Mazurek czekoladowo – czekoladowy z bakaliami

To pierwszy mazurek na blogu. Nie piekłam ich, bo moja rodzinka za mazurkami nie przepada. A w tym roku Zielonooki stwierdził, że on mazurki jednak lubi. Ależ się zdziwiłam. Stwierdził, że nie lubi tylko tej grubej warstwy lukru. Postanowiłam więc poszukać przepisu na mazurek czekoladowy, bo co jak co, ale czekoladę to Zielonooki uwielbia. I znalazłam przepis na taki mazurek na blogu Agnieszki. Troszkę pozmieniałam, bo zrobiłam kruche ciasto z gotowanymi żółtkami, dałam więcej różnorodnych bakalii i nieco zmniejszyłam ilość czekolady na wierzchu.
Podaję przepis już po moich zmianach. 


Składniki na blaszkę 33 x 23 cm

Ciasto:
250 g maki pszennej (użyłam tortowej)
170 g zimnego masła
2 ugotowane żółtka
100 g cukru pudru
1 czubata łyżka dobrego, ciemnego kakao
2 łyżki bardzo zimnej wody
szczypta soli

Pomada:
200 g gorzkiej czekolady (minimum 70 % zawartości kakao)
1 puszka słodzonego mleka skondensowanego (530 g)
1 łyżeczka esencji waniliowej

Góra:
50 g posiekanej białej czekolady
50 g posiekanej mlecznej czekolady
50 g posiekanej gorzkiej czekolady
80 g orzechów włoskich pokrojonych na kawałki
40 g migdałów pokrojonych w słupki
50 g chałwy pokruszonej na kawałki (użyłam waniliowej)
30 g rodzynków + 3 łyżki rumu albo innego alkoholu
2 łyżki wiórków kokosowych
8 suszonych moreli pokrojonych w paseczki
3 suszone figi pokrojone w paseczki


Mąkę i kakao przesiać do miski, dodać sól, cukier puder, masło pokrojone w kostkę, wodę i żółtka przetarte przez sito. Szybko zagnieść ciasto (mnie wyręczył w tym robot), zawinąć je w folię i włożyć do lodówki na 30 minut.
W tym czasie rodzynki zalać rumem, czekoladę i orzechy posiekać na małe kawałki, a morele i figi pokroić w paseczki.


Blaszkę wyłożyć papierem do pieczenia. Ciasto rozłożyć równomiernie w blaszce (ja pomagam sobie małym wałeczkiem) i nakłuć widelcem w kilkunastu miejscach. Piekarnik nagrzać do 180 stopni, wstawić blaszkę i piec ciasto około 10 minut. Wyciągnąć i przestudzić (nie wyłączać piekarnika).
Do rondla wlać mleko skondensowane, wrzucić połamaną czekoladę i dodać esencję waniliową. Wszystko razem podgrzewać, cięgle mieszając. Czekolada powinna się rozpuścić a masa być jednolita. Pomadę wylać na podpieczone ciasto. Posypać wierzch bakaliami, chałwą, wiórkami i czekoladą. Ponownie wstawić do gorącego piekarnika i zapiekać 15 minut. 


Nie mam jeszcze zdjęć w przekroju, ale jutro postaram się uzupełnić - nie chcę kroić takiego świeżutkiego, żeby się nie mazał.  


A tu już w przekroju i po degustacji: jest bardzo smaczny, dosyć słodki i mega czekoladowy.



wtorek, 26 marca 2013

Babka drożdżowa

Baba drożdżowa od zawsze kojarzy mi się ze świętami Wielkiej Nocy i przeważnie wtedy pojawia się na stole. Przepis mam od teściowej, która piecze z niego małe babeczki z rodzynkami, którymi mnie „uwiodła”. Babka nie jest zbyt słodka, ale bardzo puszysta i pachnąca wanilią.
Troszkę zmieniłam sposób wykonania, bo ucieram osobno żółtka, zmniejszyłam ilość drożdży, a zamiast olejku zapachowego daję domowy cukier waniliowy i pastę waniliową. 


Składniki na 2 średnie baby (foremki o średnicy 23 cm) albo na jedną babę i 12 małych babeczek:

500 g mąki pszennej luksusowej
30 g świeżych drożdży
4 żółtka z dużych jajek (używam jajek o wadze około 75 g)
1 całe duże jajko
100 g roztopionego masła
2 łyżki oleju (dałam z pestek winogron)
250 ml letniego mleka
½ szklanki drobnego cukru do wypieków (dałam domowy waniliowy)
1 łyżeczka pasty waniliowej (można dać olejek waniliowy)
opcjonalnie: 100 g rodzynków namoczonych w rumie


Z drożdży, 1 łyżki cukru i 3 łyżek letniego mleka przygotować zaczyn i zostawić go do wyrośnięcia. 4 żółtka utrzeć z cukrem i pastą waniliową na kogel mogel.
Do miski przesiać mąkę, dodać roztopione masło, olej, całe jajko, utarte żółtka, letnie mleko i wyrośnięty zaczyn. Wyrobić dobrze ciasto (ja użyłam robota i wyrabiałam około 5 minut) -  powinno być luźne i lekko lepiące. Pod koniec wyrabia dodać rodzynki (wcześniej namoczone w rumie). Przykryć ściereczką i zostawić do wyrośnięcia na około 60 minut – ciasto powinno podwoić swoją objętość. Ręce posmarować olejem i przełożyć ciasto do dwóch foremek posmarowanych masłem i posypanych bułką tartą. Ciasta w foremce powinno być trochę więcej niż połowa. Przykryć ściereczką i zostawić ponownie do wyrośnięcia na około 40 – 50 minut (u mnie stało obok kaloryfera, ale można je wstawić do lekko podgrzanego piekarnika: 30 – 40 stopni). Ciasto powinno prawie wypełnić foremkę.
Wyrośnięte baby wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni (dół – góra) i piec około 30 – 40 minut, do tzw. suchego patyczka. Nie piec więcej niż trzeba, bo babka za bardzo się wysuszy.
Zostawić w foremce na 15 minut do lekkiego przestygnięcia, a następnie wyciągnąć babę na talerz i oprószyć cukrem pudrem albo polukrować.




poniedziałek, 25 marca 2013

Schab suszony

Nie mogłam się oprzeć, gdy zobaczyłam ten schab na blogu pani Danusi. I choć początkowo podchodziłam do niego trochę sceptycznie to postanowiłam spróbować. Cóż, kuchnia zawsze jest ryzykiem... w tym przypadku bardzo smacznym ryzykiem. Co prawda przeraziła mnie w przepisie główka czosnku i jako, że go nie lubię (toleruję tylko po obróbce termicznej i to w niewielkiej ilości) dałam tylko 5 ząbków. Ale i tak za dużo, bo schab jest dosyć mocno czosnkowy, następnym razem chyba z czosnku zrezygnuję na rzecz innych przypraw. Rodzince smakował, jedynie dla bratowej był za pikantny.
Wprowadziłam trochę swoich zmian, bo nie jestem fanką pieprzu ziołowego i dałam zwykły, świeżo mielony, dorzuciłam łyżeczkę bazylii i odrobinę chili. 


Składniki
1 kg schabu środkowego bez tłuszczu
1/3 szklanki cukru
1/3 szklanki soli
5 ząbków czosnku
2 łyżeczki czerwonej słodkiej papryki
1 łyżeczka czarnego świeżo mielonego pieprzu
¼ łyżeczki chili
2 łyżki majeranku
1 łyżeczka suszonej bazylii


Schab umyć, dobrze osuszyć papierowym ręcznikiem albo lnianą ściereczką, odkroić błonę. Włożyć do miski, albo na tacę, wsypać cukier i dobrze wygnieść schab nacierając go cukrem. Przykryć (ja po wygnieceniu przełożyłam go do miski i przykryłam ją folią spożywczą) i wstawić do lodówki na 24 godziny.
Wyciągnąć mięso z miski, opłukać pod bieżącą letnia wodą (mięso i miskę), osuszyć i natrzeć solą. Przykryć i wstawić na kolejne 24 godziny do lodówki. Po każdym procesie w misce będzie sporo wody, którą trzeba po prostu wylać. Mięso wyciągnąć, opłukać z soli i osuszyć.
Czosnek drobno posiekać, przyprawy wymieszać (ja wszystko wrzuciłam do moździerza i roztarłam). Natrzeć schab czosnkiem z przyprawami, dokładnie go nimi obkleić. Włożyć do cienkiej podkolanówki. Zawiązać i powiesić np. w kuchni na 4 – 5 dni (mój wisiał w spiżarni u rodziców przez 7 dni – jest tam trochę chłodniej niż w kuchni). Im dłużej schab wisi tym jest twardszy. Bardzo dobrze się kroi. Po wysuszeniu można długo przechowywać w lodówce. 



Resztę schabu sparzyłam (włożyłam do wrzącej wody i parzyłam 40 minut).  Posmak czosnku prawie zniknął, a sam schab okazał się jeszcze lepszy niż surowy. 


niedziela, 24 marca 2013

Kurczak w cieście piwnym

Kurczak pod różnymi postaciami ląduje na naszym stole. Dziś prosta i smaczna wersja kurczaka w cieście piwnym - doskonała na obiad, ale też na wieczorne spotkanie z przyjaciółmi. Wystarczy podać do tego bukiet sałat i dipy (np. czosnkowy, ziołowy, pomidorowy) i gotowe.
W podobnym cieście przygotowuję od czasu do czasu ryby. I choć nie jest to wersja niskokaloryczna to raz na jakiś czas można się skusić. Kiedyś ubijałam osobno białka, ale przekonałam się, że tak naprawdę nie ma to większego znaczenia dla konsystencji, bo dodane piwo robi swoje i nadaje ciastu puszystości. 


Składniki na 4 porcje:

500 g filetów z kurczaka
sól, pieprz, chili

ciasto:
1 szklanka* mąki pszennej (użyłam wrocławskiej)
1 duże  jajko
¾ szklanki* piwa (użyłam Carlsberga)
½ łyżeczki soli
¼ łyżeczki pieprzu
¼ łyżeczki cukru
1 łyżeczka ulubionych ziół (u mnie zioła włoskie, więc nie dodawałam już soli, bo młynek ją zawiera)

olej do głębokiego smażenia

*używam szklanki o pojemności 250 ml


Filety z kurczaka opłukać, osuszyć papierowym ręcznikiem i pokroić w paski albo kostkę (ja wolę paski). Posolić, oprószyć pieprzem i chili. Przyprawy lekko wetrzeć w mięso i odstawić na pół godziny do lodówki (przykryte folią spożywczą).
Jajko rozkłócić w misce, dodać połowę mąki i połowę piwa. Rozmieszać (najlepiej rózgą), aby nie było klusek, dodać resztę mąki i piwa, ponownie rozmieszać. Wsypać sól, cukier, pieprz i zioła. Wymieszać i zostawić na 15 minut. Ciasto powinno być gęste.
W rondlu rozgrzać olej (powinno być go sporo, około 2 – 3 cm).
Kawałki kurczaka zanurzać w cieście i wkładać na rozgrzany olej. Smażyć na niewielkim gazie po 2 – 3 minuty z każdej strony (gaz musi być mały, aby nie tylko ciasto, ale i mięso się usmażyło). Odsączyć na papierowym ręczniku z nadmiaru tłuszczu.
Podawać z ulubionymi dodatkami. 



Takie danie idealnie sprawdzi się na pogaduchach z przyjaciółmi... No właśnie, ilu tak naprawdę mamy w życiu prawdziwych przyjaciół? Dla mnie przyjaźń jest czymś szczególnym, nie szastam tym słowem, bo życie mi pokazało, że przyjacielem nie jest ten, kto o tym opowiada, ale ten, kto jest obok wtedy, gdy świat się wali nam na głowę...
Po obejrzeniu tego filmiku uświadomiłam sobie, że ja mogłabym zadzwonić tylko do trzech osób i wiem, że nawet o 4 rano by się ruszyły i przybyły z pomocą... A i ja sama zrobiłabym to dla nich bez mrugnięcia okiem (pod warunkiem, że usłyszałabym dzwoniący telefon)...
Ten film zmusił mnie do zastanowienia się nad tym, o czym w codziennym życiu nie myślę...




Osobom do lat 18 alkoholu nie podajemy.

sobota, 23 marca 2013

Sos czosnkowy

Kolejny przepis z serii „rodzinka gotuje”, czyli przepis na sos czosnkowy mojego brata. Sam, z własnej woli mi go dziś podał i nawet zdjęcia częściowo zrobił. W sumie nie wiem, które zdjęcia są moje, które jego, bo wszystkie zostały wykonane jego telefonem komórkowym (nie noszę zawsze ze sobą aparatu).
Ja ani czosnku, ani sosu czosnkowego nie lubię, więc trudno mi ocenić obiektywnie jaki ten sos jest. Ale wszyscy, którzy próbowali sięgają po więcej, bo podobno przepyszny. Zielonooki też się mu oprzeć nie może, choć ja grożę mu wtedy spaniem na kanapie, bo jednak czosnek fiołkami nie pachnie.
Ale do rzeczy. Sos czosnkowy to temat rzeka, jest wiele przepisów i sposobów na przygotowanie. Moc i ostrość sosu zależy w dużej mierze od czosnku jakiego użyjemy, od tego czy jest to świeży czosnek czy taki leżakujący już kilka miesięcy. Zimną trzeba użyć go więcej, bo jest mniej soczysty i nie tak intensywny jak świeży. Tajemnicą tego sosu jest dodanie do niego pasty Sambal Oelek.
Podaję przepis w oryginale, ale jak twierdzi Artur można go przygotować w wersji mniej kalorycznej – bez majonezu i niewiele straci na smaku. Gęstość sosu zależy od naszych własnych upodobań – jeśli ma być gęsty (o konsystencji gęstej kwaśnej śmietany) to trzeba użyć jogurtu typu bałkańskiego, jeśli ma być rzadszy to wystarczy pomieszać jogurt bałkański ze zwykłym jogurtem naturalnym o lżejszej konsystencji.


Składniki na duży pojemnik sosu:

2 jogurty typu greckiego/bałkańskiego (albo 1 typu greckiego i jeden zwykły) – każdy po 340 g
½ – 1 ½ główki czosnku (wszystko zależy od wielkości i jakości czosnku - świeżego mniej, zimowego więcej, a także od tego czy sos ma być łagodny czy ostry)
3 łyżki majonezu (można z niego zrezygnować)
½ – 1 łyżki cukru (najpierw dać ½ łyżki, a potem ewentualnie dosmaczyć)
½ łyżeczki świeżo mielonego pieprzu
¼ łyżeczki pasty Sambal Oelek (pasta jest bardzo ostra i zawiera sól - można zamiast pasty dać ½ łyżeczki soli i ¼ łyżeczki chili)

Czosnek obrać, wrzucić do blendera, dolać około 100 ml jogurtu i zmiksować na gładką pastę – chwilę to trwa, bo czosnek powinien być dobrze rozdrobniony. W przypadku braku blendera przecisnąć czosnek przez praskę i rozmieszać z niewielką ilością jogurtu.
Do miski włożyć majonez, dodać kilka łyżek jogurtu i rozmieszać. Dodać zmiksowany czosnek, pastę Sambal Oelek, cukier, pieprz i dobrze rozmieszać – nie miksować, bo będzie rzadki. Najlepiej sprawdza się tzw. rózga, bo ładnie rozbija jogurt, ale go nie rozrzedza.
Jeśli sos jest za gęsty dolać odrobinę mleka, słodkiej śmietany albo lekkiego jogurtu naturalnego. Spróbować i ewentualnie doprawić cukrem czy pieprzem. 
Sos przechowywać w lodówce, najlepiej w pojemniku ze szczelną pokrywką. 



piątek, 22 marca 2013

Sernik na zimno na twarogu

To jedno z ulubionych ciast w mojej rodzinie. Robię różne serniki na zimno: z serków homogenizowanych, ze śmietany kremówki, ze zwykłego twarogu, z mieszanki śmietany i serków. Kilka lat temu wymyśliłam brzoskwiniową pasję, która okazała się domowym przebojem i którą również polecam.
Każdy z nas ma swój ulubiony. Dziś ten, który ja sama lubię najbardziej, czyli z twarogu. Wykorzystuję do przygotowania twaróg sernikowy extra z wiaderka. Do sera dodaję cukier i rozpuszczoną żelatynę, ale można dać galaretkę, lecz wtedy ser zmienia smak, a ja lubię gdy jest serowy. Na spód wykorzystałam resztki suchego biszkoptu, który został mi po przygotowaniu jakiegoś tortu i dodałam 30 g herbatników. Na spód można upiec biszkopt, albo wyłożyć małe biszkopciki. I oczywiście można sernik zrobić z dowolnymi owocami, wystarczy tylko dopasować do nich galaretkę.
Do przygotowania ciasta wykorzystałam mojego nowego pomocnika kuchennego, który marzył mi się już od dawna. Robot planetarny Chef Titanium KMC010 zamieszkał w mojej kuchni i mam zamiar wykorzystywać go często. 


Składniki na tortownicę 23 -25 cm:

Spód:
100 g herbatników (ja użyłam suchego biszkoptu i 30 g herbatników)
50 g stopionego masła

Masa serowa:
1 kg twarogu trzykrotnie mielonego (użyłam sera z wiaderka)*
1 szklanka** cukru pudru
200 ml śmietanki kremówki (30 - 36 %)
4 pełne łyżeczki żelatyny (czyli tyle ile potrzeba na litr wody)***
120 ml gorącej wody (około ½ szklanki)

Dodatkowo:
truskawki świeże albo mrożone (mrożonych nie rozmrażać ).
1 galaretka truskawkowa (ja wykorzystuję 1,5 galaretki, bo lubię, gdy jest jej więcej)

*ser serowi nierówny - należy użyć sera, a nie rzadkiej masy sero podobnej - ja najczęściej sięgam po serek "Mój Ulubiony" z Wielunia, twaróg sernikowy Extra firmy Jana, twaróg Garwoliński albo nasz lokalny z Czarnkowa - "Juliko" serek śmietankowy - gęstość sera ma znaczenie
**używam szklanki o pojemności 250 ml 
** *żelatyna żelatynie nierówna - trzeba użyć tyle, ile jest napisane na opakowaniu na litr płynu


Ser i śmietankę wyciągnąć z lodówki 2 godziny przed robieniem sernika, aby ogrzały się do temperatury pokojowej (gdy będą zimne to po wlaniu ciepłej żelatyny mogą zrobić się kluski).
Herbatniki rozdrobnić (ja użyłam malaksera FP270 Kenwood), dodać stopione masło i wymieszać. Wysypać na dno tortownicy i ugnieść. Wstawić do lodówki.
Ser przełożyć do miski, wlać śmietankę kremówkę, dodać przesiany cukier puder i delikatnie zmiksować. Żelatynę rozpuścić w gorącej wodzie (takiej prosto z czajnika po zagotowaniu). Lekko przestudzić i letnią żelatynę wlać bardzo powoli do masy serowej miksując na niskich obrotach uważając, aby nie zrobiły się kluski (żelatyna musi być lekko ciepła, nie wystudzona).
Masę przełożyć na schłodzony spód ciasteczkowy i wyrównać. Wstawić do lodówki. Galaretkę rozpuścić wg przepisu na opakowaniu, ale zmniejszyć ilość wody o ¼. Ostudzić. Na masę serową wyłożyć owoce, zalać zimną, lekko tężejącą galaretką i wstawić do lodówki do zastygnięcia. 


czwartek, 21 marca 2013

Zapiekanka ze zrazami

Po sobotnim obiedzie zostały mi zrazy, więc w niedzielę wykorzystałam je do pysznej zapiekanki. Nie ma z nią wiele roboty, a gdy mięso jest gotowe idzie naprawdę szybko, bo wystarczy ugotować ziemniaki i marchewkę z groszkiem. Do takich zapiekanek najfajniej sprawdzają się pojedyncze naczynia, bo każdy dostaje swoją porcję. Ale można zrobić w dużym naczyniu i kroić na porcje. Zapiekanka jest dosyć zwarta, więc nie powinno być problemu z jej krojeniem.
 

Składniki na 4 porcje

8 dużych ziemniaków
½ szklanki ciepłego mleka
1 łyżka masła
szczypta świeżo startej gałki muszkatołowej (starłam mniej więcej ¼ ) albo ulubionej przyprawy do ziemniaków
600 g marchewki z groszkiem (użyłam mrożonej)
1 łyżeczka masła
1 łyżeczka cukru
80 g tartego żółtego sera
1 łyżeczka ulubionych ziół (u mnie dalmatyńskie)
masło do wysmarowania naczyń


Ziemniaki obrać, ugotować do miękkości. Dodać ½ szklanki ciepłego mleka, 1 łyżkę masła i ubić na pure.
Marchewkę z groszkiem zalać niewielką ilością gorącej wody, dodać szczyptę soli i ugotować do miękkości. Jeśli zostało w garnku trochę wody to odcedzić (można ją zostawić i dodać np. do jakiejś zupy). Dodać 1 łyżeczkę cukru, 1 łyżeczkę masła i wymieszać.
Zrazy pokroić na cienkie plastry
Pojedyncze naczynia (albo jedno duże) natłuścić masłem, wyłożyć ziemniaki i wyrównać. Na ziemniakach ułożyć plastry zrazów i przykryć je marchewką z groszkiem. Posypać tartym serem i oprószyć ziołami. Wstawić do podgrzanego piekarnika i zapiekać około 25 – 30 minut w 175 stopniach. Zapiekanka powinna być gorąca, a ser roztopiony.
Podawać gorące. 





środa, 20 marca 2013

Gotowana kapusta kiszona do klusek

Ostatnio sporo kapusty u mnie na blogu. Po modrej kapuście z jabłkami czas na gotowaną kiszoną kapustę. Przepis jest dosyć banalny, podawałam go już przy przepisie na kluski szare. Jednak spełniam prośbę czytelniczki, aby dodatki do obiadu stanowiły osobne wpisy, bo potem nie może ich znaleźć. 
W Wielkopolsce taką kapustę bardzo często podaje się do klusek przygotowanych z ziemniaków. I nie ma znaczenia czy są to kopytka, szare kluski czy pyzy z mięsem. Zawsze w tym zestawieniu smakuje świetnie. Taką kapustę można równie dobrze podać do kotleta schabowego z kostką


Składniki na 4 porcje:

1 kg kapusty kiszonej
1 duża cebula
1 łyżka masła klarowanego, oleju albo smalcu
2 liście laurowe
4 ziarna ziela angielskiego
świeżo mielony pieprz do smaku (u mnie sporo)
opcjonalnie szczypta kminku
½ łyżeczki cukru albo miodu

Cebulę obrać, pokroić w drobną kostkę. W garnku rozgrzać tłuszcz, wrzucić cebulę i delikatnie ją zrumienić. Kapustę posiekać (jeśli jest bardzo słona to wcześniej przepłukać zimną wodą), włożyć do garnka, dodać liście laurowe i ziele angielskie, wsypać pieprz, podlać szklanką wody, przykryć i gotować około 60 minut, sprawdzając co jakiś czas, czy woda nie odparowała, jeśli potrzeba to trochę dolać (pod koniec gotowania wody prawie nie powinno być w garnku). Doprawić do smaku cukrem/miodem i ewentualnie kminkiem. 


wtorek, 19 marca 2013

Modra kapusta słodko – kwaśna

Taka kapusta jest jednym z moich ulubionych dodatków do dań z wołowiny: do zrazów, do bitek, ale również do kaczki czy gęsi. Taką kapustę robi moja mama i to dzięki niej również ja potrafię ją zrobić. Kapusta wychodzi słodko – kwaśna, ale oczywiście smak jest uzależniony od naszych własnych preferencji smakowych i od rodzaju jabłek, których użyjemy. Zdecydowanie lepsze są jabłka kwaśne. No i do kapusty, podobnie jak do kotletów schabowych z kostką używam smalcu. Trudno osiągnąć ten sam smak przygotowując kapustę na innym tłuszczu. Co prawda ograniczam go do minimum i zamiast dużej łyżki dodaję małą łyżeczkę smalcu, ale jednak przygotowuję tę kapustę z jego dodatkiem. 


Składniki na 4 porcje do obiadu:

1 nieduża główka modrej kapusty (około 1 kg)
1 niewielka cebula
2 kwaśne jabłka
3 ziarna ziela angielskiego
1 liść laurowy
1 łyżka smalcu (ja daję tylko 1 małą łyżeczkę)
sól, pieprz czarny (najlepiej świeżo mielony)
cukier albo miód albo inne słodzidło wg uznania (u mnie erytrol)
sok z cytryny, kwasek cytrynowy albo ocet


Kapustę poszatkować (użyłam szatkownicy robota FP270 Kenwood), wrzucić ją do dużej miski, zalać wrzątkiem, wymieszać łyżką, zostawić na około pół minuty, a następnie odcedzić na durszlaku. Przelać zimną wodą i zostawić do odcieknięcia.
Cebulę obrać i pokroić w bardzo drobną kostkę. Do garnka włożyć smalec. Na rozgrzany tłuszcz wrzucić pokrojoną cebulę i delikatnie ją zeszklić (nie smażyć). Na cebulę wrzucić poszatkowaną, odcedzoną kapustę, dodać kulki ziela angielskiego, liść laurowy, ½ łyżeczki soli i ½ łyżeczki pieprzu. Wlać ½ szklanki gorącej wody i dusić około 20 – 30 minut (gdy mamy młodą kapustę to wystarczy 10 minut), aż kapusta będzie półmiękka.
Jabłka obrać, usunąć gniazda nasienne, pokroić w cienkie plasterki i dodać do kapusty. Gdy jabłka się rozpadną w kapuście (trwa to kilka minut) doprawić kapustę cukrem albo miodem (ja wsypuję około 1 – 1,5 łyżeczki cukru trzcinowego) i zakwasić sokiem z cytryny albo octem. Spróbować i ewentualnie doprawić solą, pieprzem wg własnego smaku. 


poniedziałek, 18 marca 2013

Zrazy wołowe w sosie chlebowym

To jedno z dań, które znam od dziecka, a jadam od jakiś 20 lat. Robiła je moja babcia i moja mama. Teraz robię i ja. Podobnie jak bitki wołowe w sosie warzywnym, kaczka z kluchami na łachu (pyzami na parze) i modrą kapustą, tak i zrazy w sosie chlebowym są nieodłącznym elementem kuchni wielkopolskiej.
Kiedyś nie przepadałam za zrazami, więc dla mnie mama zawsze robiła bitki. Ale dojrzałam i do takiej formy wołowiny i bardzo polubiłam. Co prawa moja babcia i mama dodawały do środka cebulkę, ogórka i skórkę od chleba w większych kawałkach, ale ja wolę wszystko pokroić w drobną kostkę i wymieszać. Ale to pełna dowolność, mnie po prostu tak smakuje bardziej. Obowiązkowym dodatkiem jest ostra musztarda – używam sarepskiej, bo to moja ulubiona.
Rolady podaję albo z kluchami na łachu i słodko – kwaśną modrą kapustą z jabłkami, albo z kaszą i buraczkami na ciepło. 


Składniki na 6 sztuk:

6 plastrów wołowiny po około 150 – 170 g (użyłam steków z udźca wołowego Horeca)
2 ogórki kiszone
1 mała czerwona cebula
2 grube plastry wędzonki (użyłam polędwicy wędzonej, ale może to być boczek czy wędzonka krotoszyńska)
2 -3 małe kromki razowego chleba na zakwasie bez dodatków
6 łyżeczek musztardy sarepskiej
2 duże cebule cukrowe
4 – 5 suszonych grzybków (u mnie borowiki)
1 łyżka klarowanego masła albo smalcu
1 liść laurowy
sól, czarny mielony pieprz, mielone chili
½ łyżeczki cukru trzcinowego (może być też zwykły)
1 łyżka śmietany do sosów


Czerwoną cebulkę obrać i pokroić w drobną kostkę. Ogórki i wędzonkę również pokroić w drobną kostkę. Wszystko razem wymieszać i doprawić szczyptą pieprzu. Z kawałków chleba odkroić skórki, a miąższ zostawić. Skórki pokroić w kostkę.
Cebule obrać i pokroić w piórka.
Plastry wołowiny rozbić dosyć cienko. Każdy plaster oprószyć solą i pieprzem z dwóch stron. Na każdym plastrze rozsmarować po 1 łyżeczce musztardy, położyć po 1 łyżce farszu. Założyć brzeg, następnie boki i zwinąć w roladę. Spiąć szpilką do mięsa albo zawiązać białą nitką.
Na głębokiej patelni albo w rondlu roztopić 1 łyżkę klarowanego masła lub smalcu. Na gorący tłuszcz włożyć zrazy i obsmażyć je na rumiano. Wrzucić liść laurowy przełamany na pół i cebulę pokrojoną w piórka. Podsmażyć na złoto (można na ten moment zrazy przełożyć na talerz, ale nie jest to konieczne). Wlać 400 - 500 ml wody, wrzucić suszone grzyby, wsypać ½ łyżeczki soli, ½ łyżeczki pieprzu i ¼ łyżeczki mielonego chili. Dusić około 90 minut, w razie potrzeby podlać wodą. Po tym czasie wrzucić pokruszony na drobno miąższ z chleba razowego i dusić jeszcze 10 minut – miąższ z chleba częściowo zagęści sos. Miękkie zrazy wyciągnąć z rondla, sos można zmiksować. Jeśli jest zbyt rzadki, to można go odparować albo lekko zagęścić mąką. Spróbować i ewentualnie doprawić solą, pieprzem i wsypać ½ łyżeczki cukru. Dodać 1 łyżkę śmietany i wymieszać.
Podawać z ulubionymi dodatkami, choć tak jak wspomniałam we wstępie u mnie najczęściej są to kluchy na łachu i modra kapusta albo kasza i buraczki na ciepło. 




niedziela, 17 marca 2013

Rozwiązanie konkursu z Delectą

Konkurs z Babeczkami Nadzianymi Delecty się zakończył, a ja musiałam dokonać trudnego wyboru. Przyznam się, że nie było to łatwe, bo pomysły macie tak świetne, że nagrodziłabym nie pięć, a pięćdziesiąt odpowiedzi. 


Ale cóż, takich możliwości nie ma, więc aby już nie przedłużać ogłaszam, że nagrody powędrują do autorów następujących odpowiedzi:

Aneta 10 marca 2013 16:07

Moja inspiracja na dekoracje “Babeczek Nadzianych Delecta” to cztery pory roku... trzy pory roku :)

1. Wiosna z “Babeczkami nadzianymi owocowo”

Babeczki nadziane truskawkami nie mogą mi się nie kojarzyć z pozna wiosna.
Wierzch babeczki udekorowałabym (przy pomocy rękawa cukierniczego) kremem z serka mascarpone zabarwionego na zielono. Wybrałabym końcówkę za pomocą której mogłabym zrobić kępki trawy. Na tej trawie ułożyłabym listek zrobiony z masy cukrowej (oczywiście zielonej) a na listku siedziałby sobie cukrowa biedronka.

Aneta Zywiec

Tomasz Wołowski 11 marca 2013 13:06

Jak to zwykle w życiu bywa "nadzianym babeczkom" brakuje tylko mężczyzny, który by je schrupał. Ale jak to bywa wśród nadzianych babeczek, muszą one pięknie wyglądać. Proponuję więc ozdoby w formie uśmiechu - bo z uśmiechniętymi przyjemniej przebywać, gwiazdek zamiast oczu bo kto nie chciałby się w takie zapatrzeć a także kolorowych policzków z emocji. Wszystkie te ozdoby muszą być z lukru lub czekolady by babeczki nadziane były jeszcze bardziej słodkie. Bo słodyczy w naszym codziennym życiu jest za mało... Ach te piękne i słodkie bardziej lub mniej nadziane babeczki....

Tomek
tomasz_wolowski@poczta.onet.pl



Wilczyca Aga Strzęciwilk, 11 marca 2013 17:15

Propozycja 3

Babeczki pociągające, czyli wydanie PKP

Babeczki owocowe obłożyć masą napoleonkową, posypać drobno startą czekoladą gorzką. Z masy cukrowej robimy komin do lokomotywy, kabinę dla maszynisty i daszek. Kolejne babeczki robimy jako wagoniki. Doczepiamy kółka z masy cukrowej (tej twardszej)...i jedziemy :)

Aga Strzęciwilk- Moje Mniam


Paulina15 marca 2013 16:42

Moja druga propozycja również wiąże się z kwiatami. :)
Do wyboru mamy białe i czerwone.

Jeśli chcemy zrobić czerwone różyczki, na babeczkę wyciskamy warstwę kremu maślanego lub z serkiem mascarpone, a następnie wbijamy dookoła (począwszy od zewnątrz, aż do środka) truskawki pokrojone w cieniutkie plasterki. Im cieńsze, tym lepiej. Wyginamy je lekko na zewnątrz, by przypominały płatki.

Aby uzyskać kremowe kwiaty, na babeczkę nakładamy jasny krem. Na środku umieszczamy orzech laskowy. Dookoła niego wbijamy w krem płatki migdałów, węższą stroną do góry, czyniąc kilka okręgów- od najwęższego w środku, do najszerszego na zewnątrz.

edka767 16 marca 2013 19:47

Moja dekoracja Babeczek Nadzianych Delektą
nie będzie poprawiana żadną dekoracji Korektą.
A więc zaczynając od początku dekorowania,
zacznę od czekoladą babeczki smarowania.

Na taką płynna i ciepłą jeszcze polewę,
zrobię wiórków , kokosa i wisienek ulewę.
To wszystko w ładne wzory serduszek ułożę,
mnóstwo cierpliwości i serca w to włożę.

Kilkanaście babeczek ułożę w zameczek,
dodam to tego kilka boróweczek.
Przy okazji płotek z rurek zbuduję,
i piękny wjazd do środka namaluję.

Dookoła wypełnię fosę sokiem z mandarynki,
dodając do niej szczyptę soku z cytrynki.
Gdzieś na tacy słoneczko z cukru utworzę,
wszystkie złe chwile w cień zatrwożę.


I tak moje babeczki piękne , wesołe, i słodkawe
przy którym zasiądzie rodzina, a ja wypiję kawę,
dekoracją bajkową zachwycać się będziemy,
i nowe pomysły na zabawy zdobędziemy,

Bo nie ma to jak pogaduszki przy babeczkach,
o chłopcach, modzie, o różnych ciasteczkach,
przy takich babeczkach czas miło spędzimy,
i od uśmiechu z przyjemności się nie opędzimy.

obserwuje: edka767
e-mail : edka767@gmail.com

Wszystkim serdecznie gratuluję wyobraźni i pomysłowości.
Osoby nagrodzone proszę o przesłanie na maila: margarytka75@vp.pl danych adresowych, które przekażę sponsorowi nagród, aby mógł wysłać nagrody. Zgodnie z zasadami konkursu na adresy (na terenie RP) czekam do 20 marca 2013 roku.  

Zdjęcia udekorowanych babeczek przyszły tylko dwa. Oto i one:


czwartek, 14 marca 2013

Marchewka glazurowana

Uwielbiam marchewkę pod każdą postacią. Marchewka z groszkiem, o której już pisałam należy do moich ulubionych dodatków do obiadu. Ale również taką glazurowaną bardzo lubię. Staram się nie rozgotowywać marchewki, wolę gdy pozostaje jędrna i nieco twardsza, ale to jest kwestią własnych upodobań.
Do glazurowania świetnie nadają się małe, młode marchewki, które bez problemu można kupić w postaci mrożonej. Jeszcze lepsze są świeże, ale dostanie ich graniczy z cudem, więc ja taką marchewkę przygotowuję głównie zimną, gdy świeżych, sezonowych warzyw jest niewiele.
Do takiej marchewki można dodać swoje ulubione przyprawy - ja dodaję odrobinę imbiru, cynamonu i pieprzu.


Składniki na 2 duże porcje:
400 g mini marchewek (użyłam mrożonych)
szczypta soli
szczypta pieprzu
opcjonalnie: po szczypcie imbiru i cynamonu
2 łyżeczki cukru trzcinowego albo płynnego miodu (ja daję cukier, bo Zielonooki za miodem nie przepada)
1 łyżka świeżego, nieklarowanego masła


Marchewki wrzucić do garnka, wlać 1 szklankę wody, wsypać sól i ugotować na półtwardo albo ugotować na parze bez soli (ja gotowałam na parze). W garnku roztopić masło, wsypać sól (jeśli marchewka była gotowana na parze), pieprz i cukier, ewentualnie imbir i cynamon. Na to wrzucić odcedzone i osuszone (np. na papierowym ręczniku) marchewki i dusić przez 3 – 4 minuty, aż marchewki pokryją się ładną glazurą i będą miękkie (albo bardzo miękkie jeśli takie lubimy).
Pod koniec można wsypać 2 łyżki sezamu. 
Ja ostatnio ją podałam do pieczonego z pomarańczami udźca z indyka


środa, 13 marca 2013

Z serii: Co się w kuchni przydać może: Robot wielofunkcyjny FP270 firmy Kenwood

Kolejny pomocnik kuchenny, o którym chcę dziś napisać to mały robot wielofunkcyjny firmy Kenwood. Używam go od 10 miesięcy i w zasadzie już mogę co nieco o nim powiedzieć. 


Robot został dosyć ciekawie zaprojektowany, bo na niedużej bazie 20 x 20 cm można zamontować kilka przydatnych w kuchni urządzeń. Zabiera niewiele miejsca, jest estetyczny, obudowa jest w całości wykonana ze szczotkowanego metalu, co zapewnia trwałość i bardzo ułatwia czyszczenie. Jego niewielkie rozmiary sprawiły, że zdecydowałam się na to, aby stał na kuchennym blacie, a nie w szafce. I niewątpliwie to była dobra decyzja, bo dzięki temu używam go prawie codziennie, choćby do wyciśnięcia soku czy starcia warzyw na surówkę. Gdyby stał w szafce albo w kartonie to pewnie nie chciałoby mi się po niego sięgać tak często. A że kuchnię mam niewielką to idealnie się w nią wpasował.
Robotów wielofunkcyjnych z serii FP jest kilka, ja mam ten dosyć mocno rozbudowany. A w jego skład wchodzi: 

misa o pojemności 2,1 litra z zintegrowanym systemem mocowania końcówek mieszających, stalowe ostrza do szatkowania

/pesto do rolady z indyka/

 /pasta z łososia, wafelki do kremu czekoladowego w torcie czekoladowym z orzechową nutą/

mieszadło do wyrabiania ciasta (zdarza mi się korzystać z noża do zagniatania ciasta - idzie szybciej, szczególnie, gdy masło jest bardzo zimne)

 /ciasto i kruszonka do szarlotki/

mieszadło - trzepaczki do ubijania (piany, śmietany, żółtek)

 /żółtka utarte z cukrem do drożdżówek z truskawkami i kruszonką/

3 tarcze: do tarcia, szatkowania i cięcia na grubo oraz szatkowania i cięcia na cienko (warzywa na sałatki, surówki, ser żółty, ciasto zamrożone). Tarcze są trzy, dwie mają ostrza dwustronne. Większe wiórki, drobniejsze i miazga. A po drugiej stronie noże do grubszych i cieńszych plasterków.

 /młode ziemniaki starte na placki, cukinia żółta i zielona na placki z cukinii z pomidorową salsą, warzywa do zupy, ciasto do sernika królewskiego/

wyciskarka do cytrusów

 /sok pomarańczowy - do picia albo np. do babki czekoladowo - pomarańczowej/

sokowirówka 

 /sok jabłkowo -pomarańczowo-dyniowy/


 /na zdjęciu sok wyciśnięty z jabłek - gdybym sama go nie wycisnęła to nie uwierzyłabym, że może mieć taki piękny kolor/


młynek i blender (1,2 l) wykonane z wysokiej jakości szkła, dzięki czemu nie rysują się i łatwo je umyć





Robot jest dosyć mocnym urządzeniem, bo ma aż 750 W, co sprawia, że np. mielenie kawy, cukru z wanilią, czy wyciskanie soków z twardych owoców nie stanowi większego problemu.
Jako, że robot ma niewielkie rozmiary, to również misa nie jest zbyt duża. Tarcie większej ilości warzyw trzeba robić na raty, ale jeśli chcę zetrzeć ziemniaki czy cukinię na placki (grubo albo drobno), warzywa do zupy albo na surówkę to w zupełności wystarcza. Podobnie jest z ciastem – zagniecenie małej porcji ciasta na tartę czy kruszonkę nie stanowi problemu, natomiast większą ilość trzeba zagniatać na raty, co nie jest zbyt wygodne. Ale coś za coś. Trudno wymagać od małego robota, że zagniecie ciasto z kilograma mąki.
Świetnie sprawdza się blender i młynek – oba są wykonane ze szkła, co sprawia, że są trwałe i bardzo estetyczne. Zmiksowanie koktajli czy zup to pestka. Młynek również sprawdza się idealnie, używam go głównie do mielenia cukru z wanilią – nawet z twardymi już strąkami wanilii radzi sobie doskonale.
Trzy tarcze ścierające pozwalają bardzo przyspieszyć pracę w kuchni. A starcie ziemniaków na placki ziemniaczane przestaje być zmorą. Przy używaniu tarcz ścierających trzeba zwrócić uwagę na szybkie wkładanie warzyw i ich dociskanie, wtedy nie pozostają zbyt duże końcówki. Wg mnie tarcze mogłyby być nieco lepiej spasowane z pokrywą.
Ja osobiście bardzo często używam wyciskarki do cytrusów, bo lubię świeże soki. Jest prosta w użyciu i szybka do umycia, a to niewątpliwie duży plus. Sok przy wyciskaniu nie pryska, a spływa do pojemnika, a owoce są wyciśnięte bardzo dokładnie.
Robot posiada też niewielką sokowirówkę, z funkcją total clean, dzięki której pulpa jest maksymalnie sucha, a czyszczenie sokowirówki dosyć proste. Niestety nie da się w niej zrobić naraz zbyt dużej ilości soku, ale to dlatego, że całość jest zintegrowana i nie ma osobnego pojemnika na odpady. Jednorazowo udaje mi się wycisnąć sok z 1 kg jabłek czy marchwi. Ale oczyszczenie sita z suchych wiórków trwa chwilę, więc nie jest to bardzo uciążliwe. Do przygotowywania świeżych soków jest idealna. Jedyną wadą jest to, że podczas wyciskania soku z twardych warzyw czy owoców robot nie jest zbyt stabilny i trzeba uważać, aby nie chodził po blacie, bo inaczej sok zamiast w pojemniku będzie obok. Ale to jest do opanowania.
Najrzadziej używam trzepaczek, bo jakoś tak się przyzwyczaiłam do trzepaczki, w którą wyposażony jest mój ulubiony kuchenny pomocnik - ręczny blender Triblade HB724 też firmy Kenwood, że ta w robocie jest mi praktycznie niepotrzebna.
Niewątpliwą zaletą tego robota jest system „klik” - nie zaczniemy pracy jeśli jakaś cześć (misa, blender, pokrywa, sokowirówka i jej elementy) nie będą właściwie zamontowane – takim sygnałem prawidłowości jest właśnie „klik”, który informuje nas o tym, że wszystko weszło na swoje miejsce.
Robot wyposażony jest w misę z przykrywką, w której jest podajnik, przez który możemy dodawać poszczególne składniki (np. cukier do białek, śmietanę czy oliwę do sosu). Podajnik służy też do wkładania warzyw do tarcia, które z pomocą popychacza docierają do tarcz ścierających, co daje nam pewność, że starte zostaną warzywa a nie nasze palce. Nie jest zbyt cichy, posiada dwie prędkości pracy + tryb pulsacyjny.
Ja jestem z tego robota bardzo zadowolona, w naszym małym domowym gospodarstwie sprawdza się doskonale. 

Cena takiego robota z wszystkimi przystawkami zaczyna się od 538 zł (wg ceneo.pl)

Ps. Wpis nie jest sponsorowany, nie jest pisany na zlecenie, nikt mnie o niego nie prosił. Jest moją subiektywną opinią z użytkowania robota.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...