środa, 27 lutego 2013

Drożdżówki z serem

Te drożdżówki towarzyszą mi od podstawówki, od tzw. ZPT, podczas których uczyliśmy się gotować, piec i przygotowywać przekąski. Co prawda te zajęcie były tylko przez rok, ale to był fajny rok, bo bardzo twórczy.
Nie robiłam ich jednak od bardzo dawna, a w ubiegłym roku zobaczyłam je na blogu u Majemi i zatęskniłam za nimi... ale minął kolejny rok. I jak już za mną tak chodziły, że odczepić się nie chciały to je zrobiłam. Mam podobny przepis do tego, z którego korzystała Majemi, jednak w trochę innych proporcjach i nieco inne jest wykonanie ciasta. Drożdżówki są mocno waniliowe, a to za przyczyną pasty waniliowej, którą do nich dodałam.


Składniki na 12 sztuk

Ciasto:
340 g (2 szklanki) mąki pszennej luksusowej albo tortowej (podobno do drożdżowych wypieków najlepsza jest właśnie mąka luksusowa i ja takiej używam)
35 g świeżego masła
25 g świeżych drożdży
2 żółtka z dużych jajek
125 ml ciepłego mleka (jeśli mąka jest bardzo sucha to można dolać 2 łyżki)
1 łyżeczka jogurtu naturalnego
3 łyżki drobnego cukru (u mnie domowy waniliowy)
1 łyżeczka pasty waniliowej albo 2 łyżeczki esencji waniliowej
¼ łyżeczki soli

Nadzienie:
400 - 500 g twarogu (dałam 250 g twarogu śmietankowego z lokalnej mleczarni i 150 g twarożku domowego)
1 jajko
2 – 4 łyżki cukru (dałam waniliowy domowy)
1 opakowaniu cukru w prawdziwą wanilią (u mnie Kotanyi)

Lukier:
cukier puder + łyżeczka esencji waniliowej + gorąca woda


Drożdże rozkruszyć, wsypać 1 łyżkę cukru, wlać 2 łyżki ciepłego mleka, dodać 1 łyżeczkę jogurtu, dobrze rozmieszać i zostawić zaczyn do wyrośnięcia.
Mąkę przesiać do miski, dodać sól. Żółtka utrzeć z pozostałymi 2 łyżkami cukru na jasny kogel – mogel (ja użyłam trzepaczki ręcznego blendera Triblade HB724 Kenwood). Masło włożyć do rondelka, wlać mleko i lekko podgrzać (masło powinno się roztopić). Do mąki dodać utarte żółtka z cukrem, pastę waniliową, wyrośnięty zaczyn i wymieszać. Wlać powoli letnie masło z mlekiem, ponownie wymieszać. Wyciągnąć na stolnicę albo blat i zagnieść elastyczne ciasto, które ma być gładkie i nie powinno się lepić (można delikatnie podsypać mąką, ale niezbyt dużo, bo ciasto będzie twarde). Dobrze wyrobione ciasto włożyć do miski, przykryć ściereczką i zostawić na około 60 minut w ciepłym miejscu (obok kaloryfera albo w lekko podgrzanym do 30-40 stopni piekarniku) do wyrośnięcia. Ciasto powinno przynajmniej podwoić swoją objętość.
W międzyczasie przygotować nadzienie. Ser zemleć albo przecisnąć przez praskę, ewentualnie przetrzeć przez sito. Dodać cukier z wanilią i 2 łyżki cukru. Wymieszać i spróbować. Jeśli nadzienie nie jest wystarczająco słodkie dosypać jeszcze trochę cukru. Na końcu wbić 1 jajko, wymieszać i już nie próbować.


Wyrośnięte ciasto wyciągnąć na blat oprószony mąką. Uderzyć w nie 2 – 3 razy, aby odgazować, ale już ponownie nie wyrabiać. Rozwałkować na duży prostokąt o grubości kilku milimetrów.
Na cieście rozsmarować masę serową. Złożyć na trzy (1/3 ciasta zagiąć od dołu i 1/3 zagiąć od góry). Powstały pas ciasta z serem pokroić na 12 równych części. Każdy kawałek przekręcić w połowie – powinna powstać „muszka”. Ułożyć na blaszkach do pieczenia (ja piekę na papierze) zachowując kilkucentymetrowe odstępy między drożdżówkami. Przykryć ściereczką i odstawić jeszcze na 20 minut do wyrośnięcia.
Piekarnik nagrzać do 180 stopni (u mnie góra – dół bez termoobiegu), wstawić blaszkę z drożdżówkami i piec je około 20-25 minut.
Z cukru pudru, esencji waniliowej i gorącej wody przygotować lukier. Na tę ilość drożdżówek wystarczy szklanka cukru pudru i 2 – 3 łyżki gorącej wody. Trudno określić dokładną ilość wody, bo cukier różnie ją chłonie – po prostu trzeba wlewać ją powoli i mieszać aż do uzyskania gęstej, ale jeszcze ciągle płynnej konsystencji.
Drożdżówki wyciągnąć na kratkę i jeszcze gorące (tak po 2-3 minutach od wyciągnięcia z piekarnika) smarować lukrem. Zostawić do przestygnięcia. Najsmaczniejsze są lekko ciepłe.
Na drugi dzień już nie są takie dobre, ale jest na to sposób. Wystarczy je zamrozić, a potem wyciągnąć kiedy przyjdzie nam ochota i zostawić do rozmrożenia w temperaturze pokojowej albo pomóc sobie mikrofalówką.



poniedziałek, 25 lutego 2013

Warzywa zapiekane z sosem mięsno - warzywnym i żółtym serem

W zimowym okresie bardzo często korzystam z mrożonych warzyw, są prawie tak samo wartościowe jak świeże i zdecydowanie wolę wybrać brokuły, groszek czy kalafiora w postaci mrożonej niż sztucznie pędzonej. W mojej zamrażarce zawsze jest jakaś paczka mieszanki, która mnie ratuje w zimowe dni.
Tym razem przedstawiam danie, które było na starym blogu, choć w nieco innej odsłonie. To przepis, w którym można użyć dowolnych produktów, dowolnych warzyw – wszystko wg uznania. Sama do tego dania używam różnych warzyw – czasem króluje fasolka, czasem kalafior, cukinia czy brokuły. Każda wersja smakuje bardzo dobrze. 


Składniki na 4 porcje:

900 g mrożonych mieszanych warzyw (u mnie kalafior, fasolka, marchewka, groszek, brokuły) – w sezonie można użyć świeżych

400 g mięsa (u mnie mięso od szynki, ale może być wołowe albo drobiowe)
1 średnia marchewka
1 średnia cebula
kawałek pora (ok. 5 cm)
2 łodygi selera naciowego
½ litra przecieru pomidorowego (tomatery, gęstego soku)
1 liść laurowy
3 ziarna czarnego pieprzu
sól (u mnie 1 płaska mała łyżeczka, ale ja solę mało)
1 płaska łyżeczka pieprzu
¼ łyżeczki chili
2 łyżeczki cukru
1 łyżeczka suszonej bazylii
1 łyżeczka suszonego oregano
1 łyżka oleju (u mnie rzepakowy)

120 g tartego żółtego sera (u mnie gouda Fine Food)


Przygotowanie dania zacząć od ugotowania sosu mięsnego. Mięso zemleć na średnich oczkach (można kupić mielone, ale ja wolę mielić sama). Cebulę i marchew obrać. Cebulę pokroić w drobną kostkę, a marchewkę zetrzeć na tarce jarzynowej. Por i seler naciowy też pokroić w miarę drobno.
W garnku rozgrzać olej, wrzucić cebulę i por, dodać szczyptę soli i delikatnie podsmażyć. Dodać mięso i smażyć razem około 5 minut. Dodać marchew, seler naciowy, wlać 1 szklankę gorącej wody, wrzucić listek laurowy, pieprz w ziarnach, wsypać 1 łyżeczkę soli, 1 łyżeczkę pieprzu, odrobinę chili i dusić około 40 -50 minut. Wlać tomaterę, wsypać cukier i jeszcze przez 15 minut gotować. Pod sam koniec wsypać zioła, spróbować i jeśli trzeba dodać odrobinę soli czy pieprzu. 


W czasie, gdy sos się gotuje (ostatnie 15 minut) nagrzać piekarnik (do 180 stopni) i przygotować warzywa . Można je ugotować na parze albo klasycznie. W dużym garnku zagotować wodę, wsypać 1 łyżeczkę cukru i ½ łyżeczki soli, wrzucić warzywa i gotować 5 minut od momentu zagotowania. Odcedzić. Warzywa przełożyć do naczynia do zapiekania (albo 4 pojedynczych), zalać gorącym sosem, posypać żółtym serem. Wstawić do nagrzanego piekarnika i zapiekać około 10 minut, aż ser się ładnie rozpuści. 



Wpis zawiera lokowanie produktów marek własnych MAKRO.


niedziela, 24 lutego 2013

Ciasto W–Z a'la Margarytka

Dosyć proste (choć opis długi) i efektowne ciasto, które nieodmiennie kojarzy mi się ze studenckimi czasami, gdy moje koleżanki zamawiały je w kawiarni, a ja uparcie wybierałam szarlotkę.
Podobno ciasto powstało wraz z trasą W-Z i na jej cześć w jednej z cukierni znajdującej się nieopodal owej trasy. Ale ile w tym prawdy trudno powiedzieć.
Jedno jest pewne – ciasto jest lubiane i zachwyca po dziś dzień. Nie znam oryginalnego przepisu, od początku do końca robię je po swojemu, wykorzystując przepis na biszkopt z octem. Podobno w oryginale nigdy nie było dżemu, który ja dodaję. Moja Mama też twierdzi, że to ciasto 40 lat temu było nieco niższe, miało mniej kremu. Spotkałam się z przepisami, w których ciasto jest przygotowane z dodatkiem tłuszczu i mleka, ale wtedy to taki murzynek z bitą śmietaną. Moje jest na biszkopcie, co dodaje mu lekkości. Smaruję blaty ciasta dżemem, co sprawia, że całość jest wyrazista w smaku. I nie trzymam się uparcie tego, że dżem ma być wiśniowy, morelowy czy śliwkowy – robię różne kombinacje.
Ja swoje ciasto robię w kwadratowej tortownicy 25x25 cm i kroję na 12 dosyć dużych porcji, ale można zrobić je na blaszce 32 x 25 cm, będzie po prostu ciut niższe i pewnie łatwiejsze w konsumpcji. 


Składniki na blaszkę 25 x 25 cm

Biszkopt kakaowy:
6 dużych jajek (używam jajek o wadze ok. 70 g)
1 szklanka* drobnego cukru do wypieków
½ szklanki mąki pszennej tortowej
½ szklanki mąki ziemniaczanej
2 łyżki ciemnego kakao
1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia
2 łyżeczki octu
szczypta soli

Masa śmietanowa:
750 ml dobrze schłodzonej śmietanki kremówki 30 – 36 % (używam 30% śmietany z lokalnej mleczarni)
4 pełne łyżki cukru pudru (dałam domowy waniliowy)
2 pełne łyżeczki żelatyny
¼ szklanki wrzątku

Poncz:
½ szklanki gorącej wody
2 łyżeczki cukru
1 łyżeczka soku z cytryny
2 – 3 łyżki alkoholu (u mnie koniak)

Polewa:
1 tabliczka czekolady deserowej (dobrej jakości)
3 - 4 łyżki śmietany kremówki
1 łyżeczka masła

Dodatkowo:
1 słoik gładkiego dżemu albo powideł (ja tym razem użyłam przetartych powideł śliwkowych wymieszanych z konfiturą figową)

 *używam szklanki o pojemności 250 ml

Biszkopt:
Obie mąki przesiać razem z kakao i wymieszać. Żółtka oddzielić od białek. Białka ubić ze szczyptą soli na sztywną pianę, dodając partiami cukier (nie wszystko od razu). Do żółtek dodać proszek do pieczenia i ocet, szybko wymieszać (masa spieni się i lekko odbarwi) i dodać do białek. Ubić, a na końcu dodać obie mąki i delikatnie wymieszać łyżką (nie miksować, aby nie zaciągnąć ciasta).
Dno blaszki wyłożyć papierem do pieczenia albo posmarować masłem i posypać mąką. Ciasto przelać do blaszki. Piec około 40 minut, w temperaturze 160 - 180 stopni (u mnie 160 stopni w termoobiegu) do tzw. suchego patyczka. Wyciągnąć z blaszki, obrócić do góry dnem i zostawić do wystygnięcia.
Po wystygnięciu ściąć delikatnie wierzch, aby wyrównać górę i przeciąć biszkopt na dwa równe blaty. Jeśli biszkopt jest idealnie równy to nie trzeba ścinać góry.

Poncz: cukier rozpuścić w wodzie, dodać sok z cytryny i zostawić do wystygnięcia. Dodać alkohol i wymieszać.

Masa:
Żelatynę rozpuścić w ¼ szklanki gorącej wody, dobrze wymieszać i zostawić do przestygnięcia (ale nie może być zupełnie wystudzona). Śmietanę ubić na sztywno (wykorzystałam trzepaczkę mojego blendera Triblade HB724 Kenwood), dodając pod koniec ubijania cukier puder i rozpuszczoną, letnią żelatynę.
Odłożyć 2 – 3 łyżki śmietany (ja od razu wkładam do szprycy, którą potem ozdobię gotowe ciastka).

Jeden blat biszkoptu nasączyć ponczem i posmarować cienko dżemem, wyłożyć masę śmietanową, równo ją rozsmarować i przykryć drugim biszkoptem, który również nasączyć ponczem i posmarować dżemem.
Ciasto wstawić do lodówki i przygotować polewę: czekoladę połamać na kawałki, włożyć do miseczki, wlać śmietanę i dodać masło. Rozpuścić w kąpieli wodnej (na garnuszek w gotującą wodą, postawić miseczkę z czekoladą). Letnią polewę rozsmarować na cieście i ponownie je schłodzić. Gotowe ciasto pokroić na porcje (nóż zanurzyć w gorącej wodzie, wtedy polewa ładnie się pokroi i nie popęka) i każdy kawałek ozdobić kleksem bitej śmietany (tej wcześniej odłożonej). 



sobota, 23 lutego 2013

Paluszki rybne w pikantnej panierce

Raz w życiu kupiłam gotowe paluszki rybne i było to dawno temu. Jadłam i zastanawiałam się, co ja właściwie jem, bo nie smakowało to jakoś szczególnie rybą, było wodniste i jakieś takie napuszone. Potem poprzyglądałam się w sklepie, poczytałam informacje na opakowaniach paluszków wielu firm i okazało się, że niestety większość to obok ryby tylko leżała. Ryby, a właściwie miazgi rybnej jest około 40 procent... a do tego konserwanty, barwniki, sporo soli i przypraw, które mają poprawić walory smakowe. Jakiś czas temu pojawiły się w sprzedaży paluszki rybne z całych filetów rybnych i te rzeczywiście można nazwać paluszkami rybnymi. Ale też zawierają konserwanty, tłuszcz i drożdże – cały czas się zastanawiam po co drożdże w paluszkach rybnych?
Od wielu lat robię paluszki rybne sama. Kupuję albo grube filety rybne, albo kostki rybne sprasowane ( z całych filetów, nie mielone, bez żadnych dodatków). Jeśli są to ryby mrożone to zwracam uwagę na to, aby miały jak najmniej tzw. glazury (5-8%, nie więcej) – im mniej jej mają tym lepiej. Bo oprócz tego, że mamy rybę, a nie wodę, to sama ryba po rozmrożeniu nie robi się wodnista i rozciapana.
Moją ulubioną rybą jest dorsz, ale w kostkach go jeszcze nie spotkałam, więc na paluszki kupuję przeważnie kostki z filetów mintaja. Można oczywiście usmażyć całe kostki, co też często czynię, ale forma paluszków z pewnością bardziej przemówi do dzieci. Przygotowanie samemu takich paluszków nie zabiera dużo czasu, ale przynajmniej wiemy, co jemy. 


Składniki na 4 porcje:

600 g kostek rybnych z mintaja albo innej ryby
2 jajka
bułka tarta
½ łyżeczki soku z cytryny
1 łyżeczka ulubionych ziół (ja dałam włoskie z młynka Kotanyi)
pieprz cytrynowy (u mnie Kotanyi)
chili
sól (ja nie dałam, bo młynek z ziołami ją zawiera)
tłuszcz do smażenia (u mnie klarowane masło)


Kostki rybne rozmrozić (wyciągam z zamrażarki dzień wcześniej, wykładam na talerz i wstawiam do lodówki, aby się powoli rozmroziły), dobrze osuszyć na papierowym ręczniku, pokroić na kawałki. Posolić i popieprzyć.
Jajka rozkłócić widelcem, dodać zioła, sól, pieprz, szczyptę chili i sok z cytryny Dobrze wymieszać.
Każdy kawałek ryby zanurzyć w jajku, a następnie obtoczyć w bułce tartej.
Na patelni rozgrzać tłuszcz, wkładać paluszki i smażyć je na niewielkim ogniu aż do uzyskania ładnego złotego koloru. Ogień nie może być za duży, bo panierka się przypiecze, a ryba w środku nie usmaży.
Podawać z czym kto chce – u nas do ryby surówka z kiszonej kapusty i ziemniaki. 




wtorek, 19 lutego 2013

„Kociołek” mięsno – warzywny

Zamarynowałam w sobotę mięso na gulasz, ale w niedzielę uznałam, że jednak mam ochotę na jakąś kombinację. Otworzyłam lodówkę, wyciągnęłam warzywa, które w niej miałam i w pierwszej chwili pomyślałam o zupie gulaszowej. Jednak koniec końców zrobiłam gęste danie jednogarnkowe, które okazało się naprawdę smaczne i z pewnością jeszcze nie raz je powtórzę. Połączenie prostych smaków dało fajny efekt. Danie jest rozgrzewające i bardzo sycące, wystarczy niewielka miseczka aby się nasycić. Wykorzystałam do tego dania mięso od szynki, ale równie dobrze sprawdzi się mięso z kurczaka, indyka czy wołowina. Jednak przy tej ostatniej trzeba pamiętać, że dusi się o wiele dłużej i warzywa trzeba dodać znacznie później, bo inaczej się rozpadną. 
 

Składniki na 4 porcje:

600 g mięsa od szynki
2 duże cebule
1/3 białej części pora (około 10 cm)
2 średnie marchewki
3 łodygi selera naciowego
¼ małej główki białej kapusty
4 średnie ziemniaki
2 różnokolorowe papryki (dałam mrożoną, którą przygotowałam sobie latem)
1 duży listek laurowy
3 ziarenka ziela angielskiego
5 ziaren czarnego pieprzu
2 łyżki łagodnego ajwaru
2 – 3 łyżeczki ulubionych ziół (dałam zioła dalmatyńskie Kotanyi)
sól, pieprz, chili
2 szklanki bulionu albo wody
1 łyżka mazeiny albo mąki pszennej
1 łyżeczka cukru

Marynata do mięsa:
1 łyżeczka soli (można dać więcej, wg uznania i własnego smaku)
½ łyżeczki świeżo mielonego pieprzu
2 – 3 łyżeczki słodkiej czerwonej papryki
½ łyżeczki kuminu (nie kminku!!!)
¼ łyżeczki chili
¼ łyżeczki imbiru
2 łyżki oleju (użyłam rzepakowego)


Wszystkie składniki marynaty wymieszać. Mięso pokroić w dosyć dużą kostkę, wrzucić do marynaty, dobrze wymieszać, przykryć i wstawić do lodówki na całą noc.
Wszystkie warzywa obrać i opłukać.
Cebulę i marchewki pokroić w ćwierć plasterki, por w drobną kostkę. Kapustę poszatkować, ziemniaki pokroić w kostkę, a seler naciowy w paski. Papryki obrać ze skórki i również pokroić w niezbyt drobne kawałki.
Rozgrzać rondel i wrzucić zamarynowane wcześniej mięso (nie dodawać tłuszczu). Na dużym ogniu lekko zrumienić, dodać pokrojoną cebulę, por, ziele angielskie, liść laurowy, pieprz ziarnisty i wszystko razem podsmażyć przez około 10 – 15 minut (cebula powinna być miękka i lekko zrumieniona). Dodać marchewkę, kapustę i seler naciowy. Wlać bulion albo wodę (jeśli używamy wody to dodać ½ łyżeczki soli) i dusić wszystko razem około 30 minut. Dodać pokrojone ziemniaki, a po 10 minutach paprykę (jest najdelikatniejsza i szybko staje się miękka) i dusić kolejne 20 minut. Płyn powinien się wyraźnie zredukować. Gdy mięso będzie miękkie (moje było w chwili dodawania papryki), dodać 2 łyżki ajwaru albo pasty pomidorowej, wymieszać. Doprawić cukrem, świeżo zmielonym pieprzem i ziołami. Spróbować i ewentualnie dosolić.
1 łyżkę mazeiny rozrobić w niewielkiej ilości zimnej wody i wlać do garnka, szybko wymieszać i gotować jeszcze 2 – 3 minuty, aby mazeina straciła smak surowizny.
Podawać gorące, w towarzystwie bagietki albo bez dodatków.



I moje ulubione zioła (na równi z włoskimi), a właściwie świetnie skomponowana mieszanka ziół - odkąd się pojawiły w mojej kuchni nie umiem się bez nich obejść.  Również moja mama odkąd zaczęła ich używać to bardzo je chwali. Z czystym sumieniem polecam. 


niedziela, 17 lutego 2013

Raffaello na ciemnym cieście

Mam dwa przepisy na ciasto pod nazwą raffaello. Jedno jest z surowym kokosem i śmietaną, drugie z masą budyniową i kokosem prażonym. Dziś przepis na to pierwsze ciasto, wg mnie lepsze.
Przepis na to ciasto mam od dobrych 15 lat, dostałam je od koleżanki ze studiów, potem podzieliłam się przepisem z moją sąsiadką Małgosią i to za jej sprawą częściej to ciasto jadłam niż piekłam. Bo ilekroć pomyślałam o nim, to wpadając do Małgosi na kawę dostawałam kawałek raffaello... I żeby było ciekawiej obie na ten weekend upiekłyśmy to ciasto, choć się nie umawiałyśmy.
W oryginalnym przepisie są jeszcze dwie śmietany w proszku, tzw. „Śnieżki” - ja dawno z nich zrezygnowałam, wsypuję po prostu dwie łyżki cukru pudru. Poza tym ciasto w pierwotnym kształcie było przeznaczone na duża blaszkę i składało się z trzech części: ciemnego ciasta, masy śmietanowej z kokosem i polewy czekoladowej. Ja je przerobiłam i robię je w tortownicy, nie daję polewy, a posypuję czekoladą z młynka Kotanyi. Zmniejszyłam też ilość cukru pudru w samym cieście, bo dla mnie było za słodkie. A do kremu dodałam 3 łyżki likieru kokosowego. No i ja moje ciasto nasączam ponczem, którego też w oryginale nie ma... tak więc z oryginału zostało niewiele :-)
Przepis podaję po moich przeróbkach, ale oczywiście jeśli ktoś chce może zrobić ciasto na dużej blaszce, będzie trochę niższe, ale równie smaczne.


Składniki na tortownicę o średnicy 26 cm:

Ciasto ciemne:
250 g mąki tortowej
200 g cukru pudru
100 g miękkiego masła
3 jajka
200 ml mleka
1,5 łyżki dobrego ciemnego kakao
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
3 łyżeczki cukru waniliowego (dałam łyżeczkę pasty waniliowej)

Masa śmietanowa z kokosem:
700 ml dobrze schłodzonej śmietany kremówki 30 -36 %
2 czubate łyżki cukru pudru
100 g białej czekolady
3 czubate łyżeczki żelatyny
200 g wiórków kokosowych
3 łyżki likieru kokosowego

Poncz:
½ filiżanki gorącej wody
1 łyżka cukru
1 łyżeczka soku z cytryny
1 łyżka likieru kokosowego

Tarta czekolada do posypania (ja użyłam czekolady z młynka Kotanyi)


Tortownicę wysmarować masłem i oprószyć kakao.
Żółtka oddzielić od białek. Mąkę przesiać z proszkiem do pieczenia i kakao. Białka ze szczyptą soli ubić na sztywną pianę (wykorzystałam trzepaczkę blendera Triblade HB 724)
Masło utrzeć mikserem z cukrem pudrem i cukrem waniliowym (początkowo może się to wydawać trudne, ale już po kilku minutach masa robi się jednolita). Dodać żółtka i utrzeć z masą maślaną. Ciągle ucierając dodawać partiami mąkę i mleko, aż do wykorzystania składników. Gdy masa będzie jednolita dodać ubite białka i delikatnie połączyć obie masy.
Masę przełożyć do tortownicy, wyrównać. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni (góra – dół) i piec około 40 minut, do tzw. suchego patyczka.
Po upieczeniu ciasto od razu wyciągnąć z tortownicy i odwrócić do góry nogami wykładając na deskę (ewentualna górka, która powstała w trakcie pieczenia od razu się wyrówna). Ciasto zostawić do wystygnięcia, a następnie przekroić na dwa blaty. Można ściąć delikatnie górę ciasta, aby blaty były idealnie równe, ale nie jest to konieczne.
Z wody, cukru, soku z cytryny przygotować poncz, gdy ostygnie dolać likier kokosowy i wymieszać.

Białą czekoladę rozpuścić z 2 łyżkami śmietany kremówki i likierem kokosowym (ja to robię w kąpieli wodnej – stawiam miseczkę na garnuszku z wodą i podgrzewam). Żelatynę rozpuścić w ¼ szklanki gorącej wody (musi być dobrze rozpuszczona, nie może mieć grudek). Schłodzoną śmietanę ubić prawie na sztywno z 2 łyżkami cukru pudru. Dodać roztopioną i lekko schłodzoną czekoladę i letnią (nie zimną) rozpuszczoną żelatynę. Jeszcze przez chwilę ubijać, aby składniki się połączyły, a śmietana była dosyć sztywna (uważać, aby nie przebić, bo zrobi się słodkie masło).
Do ubitej śmietany wsypać wiórki kokosowe i delikatnie wymieszać.

Jeden blat ciasta włożyć do tortownicy, nasączyć ponczem. Wyłożyć mniej więcej połowę masy (można trochę więcej niż połowę), wyrównać, przykryć drugim krążkiem ciasta, który również nasączyć ponczem. Wyłożyć resztę masy kokosowej, wyrównać i ewentualnie zrobić „szlaczki” wykorzystując grzebień cukierniczy albo zwykły widelec. Wstawić do lodówki na minimum 2 godziny, aby masa ładnie się ściągnęła.
Posypać tartą czekoladą. 






środa, 13 lutego 2013

Zupa ziemniaczana z kurkami

Tę zupę po raz pierwszy ugotowałam jakiś czas temu z przepisu Pyzy. Zasmakowała mi na tyle, że gotuję ją od czasu do czasu. Co nieco też pozmieniałam – wiadomo wszak, że każdy ma jakieś swoje smaki, które lubi. Ale tak czy inaczej zainspirowała mnie Iza i jej się należą podziękowania.
Zupa jest bardzo prosta, tania (pod warunkiem, że kurki się zebrało samodzielnie), ale można do niej wykorzystać nie tylko kurki, ale również pieczarki – spróbowałam i też smakuje świetnie. Ugotowanie tej zupy zajmuje około 30 minut. 


Składniki na 4 porcje

2 szklanki drobnych kurek (użyłam mrożonych)
4 duże ziemniaki
1 średnia marchewka
½ niedużej pietruszki
kawałek selera (mniej więcej tyle ile pietruszki)
kawałek pora (około 5 cm)
1 mały listek laurowy
1 łyżeczka klarowanego masła
2 łyżki śmietany do zup
1 płaska mała łyżeczka soli (można dać więcej soli, ja solę mało)
½ łyżeczki świeżo mielonego pieprzu
szczypta chili (u mnie z młynka Kotanyi)
szczypta świeżo startej gałki muszkatołowej

Warzywa obrać i opłukać. Marchewkę pokroić w cienkie plasterki, ziemniaki w średnią kostkę, a pietruszkę i seler zostawić w całości. Por pokroić na drobno. Kurki opłukać i zostawić na sicie, aby odciekły.
Do garnka wrzucić pokrojone warzywa (oprócz pora), wlać 1 litr wody, wrzucić listek laurowy i wsypać 1 łyżeczkę soli. Zagotować. Na patelni rozpuścić łyżeczkę masła klarowanego, wrzucić kurki i odparować. Dodać pokrojony por i podsmażyć. Dodać do garnka z warzywami i całość gotować około 20 minut – aż ziemniaki i warzywa będą miękkie. Wyciągnąć liść laurowy i wyrzucić. Z garnka wyciągnąć 2/3 wszystkich warzyw (bez selera i pietruszki) i kurek, a resztę zmiksować (i tym razem przydał się mój blender Triblade HB724 Kenwood). Do zmiksowanej zupy dodać odłożone wcześniej warzywa, doprawić pieprzem, szczyptą chili i odrobiną świeżo startej gałki muszkatołowej. Do kubeczka odlać 3 – 4 łyżki płynu, wlać śmietanę, wymieszać i całość wlać do garnka z zupą.
Wlać do miseczek, można posypać natką pietruszki czy koperkiem. 



poniedziałek, 11 lutego 2013

Szarlotka jabłkowo – ananasowa

Już od jakiegoś czasu miałam ochotę na szarlotkę na babcinym cieście, ale chciałam coś w niej zmienić. Mój wzrok padł na ananasa stojącego na szafce i pomyślałam, że to będzie fajna kombinacja. No i się nie pomyliłam. Szarlotka wyszła przepyszna, niezbyt słodka, taka w sam raz.
Wykorzystałam przepis na ciasto z szarlotki babci Walerii, ale zmniejszyłam proporcję o połowę i upiekłam w tortownicy o średnicy 23 cm. 
 

Ciasto:
200 g mąki pszennej (dałam 100 g tortowej i 100 g krupczatki)
100 g cukru pudru
2 łyżeczki cukru waniliowego (dałam domowy)
1 całe jajko
1 żółtko
100 g zimnego masła
1 pełna łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli

Masa jabłkowo – ananasowa:
1 kg jabłek
1 średni świeży ananas albo 1 puszka ananasów
2 łyżeczki przyprawy do jabłecznika albo cynamonu (dałam przyprawę Kotanyi)
1 łyżeczka suszonej skórki cytrynowej (dałam Kotanyi)
2 łyżki cukru (można dać więcej, ale ja miałam słodkie jabłka)
1 łyżka bułki tartej

Dodatkowo:
1 łyżka bułki tartej
2 łyżki dżemu ananasowego
2 łyżki soku ananasowego albo likieru (dałam żubrówkę paloną)


Wszystkie składniki ciasta zagnieść na gładkie ciasto – ja wykorzystałam robota FP 270 Kenwood i w minutę miałam zagniecione ciasto (ciasto wychodzi dosyć miękkie, jeśli będzie się lepiło można podsypać niewielką ilością mąki). Zawinąć w folię i włożyć na godzinę do lodówki.
Jabłka obrać, zetrzeć na tarce o dużych oczkach (i znowu pomocny okazał się robot FP270). Jeśli jabłka puszczą dużo soku to go odlać. Ananasa obrać, pokroić w drobną kosteczkę, dodać do jabłek. Wsypać cynamon, skórkę cytrynową, cukier i bułkę tartą. Wymieszać.
Formę posmarować masłem. Ciasto wyciągnąć z lodówki. 2/3 ciasta rozwałkować i wyłożyć na spód tortownicy i posypać 1 łyżką bułki tartej. Na ciasto wyłożyć masę jabłkowo – ananasową. Pozostałe ciasto rozwałkować, pociąć na paski i ułożyć z nich kratkę na masie owocowej. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 -190 stopni i piec około 40 minut (piekłam w termoobiegu z dolną grzałką w 175 stopniach przez 40 minut).

Dżem przetrzeć przez sito i wymieszać z sokiem albo alkoholem. Ciasto wyciągnąć z piekarnika i od razu posmarować glazurą. Zostawić do przestygnięcia – można podawać lekko ciepłe np. z gałką lodów waniliowych albo bitą śmietaną . 



niedziela, 10 lutego 2013

Makaron z łososiem, brokułami i kurkami

Bardzo dawno nie przygotowywałam niczego na konkurs, bo przeważnie nie biorę w nich udziału, ale tym razem się skusiłam i stąd obecność oleju Kujawskiego z bazylią w moim przepisie i na zdjęciach. Przepis bierze udział w zabawie kulinarnej “Kujawski ze Smakiem”, pod patronatem serwisu ZPierwszegoTloczenia.pl, którego sponsorem są ZT Kruszwica S.A. producent linii Kujawski ze Smakiem. 
Danie wymyśliłam sobie wczoraj wieczorem a w trakcie przygotowywania trochę urozmaiciłam. W zamrażarce miałam jeszcze trochę kurek, które w połączeniu z brokułami i łososiem okazały się strzałem w dziesiątkę. Przygotowanie całości zajęło mi około 25 minut, więc danie jest nie tylko pyszne, zdrowe ale i szybkie. 


Składniki na 2 porcje:

120 g makaronu pełnoziarnistego (u mnie tagliatelle)
1 szklanka kurek (użyłam mrożonych, które były wcześniej blanszowane)
200 g brokułów – użyłam mrożonych
½ czerwonej papryki
250 g świeżego łososia bez skóry
2 łyżki oleju Kujawskiego z bazylią
1 łyżka posiekanego koperku
sól, pieprz cytrynowy
szczypta chili
ulubione zioła – u mnie włoskie

Łososia opłukać i pokroić w dużą kostkę. Paprykę obrać i pokroić w drobną kosteczkę. W jednym garnku zagotować wodę na makaron, a w drugim na brokuły. Wrzucić brokuły, dodać szczyptę soli i ½ łyżeczki cukru. Gotować bez przykrycia około 3 – 4 minuty. Makaron ugotować al dente. W tym samym czasie na dużej patelni albo w woku rozgrzać olej, wrzucić kurki i delikatnie je podsmażyć. Dodać łososia i pokrojoną paprykę. Oprószyć solą i pieprzem cytrynowym, wlać 2 – 3 łyżki wody i wszystko razem smażyć 5 minut. Dodać ugotowane brokuły, posiekany koperek i odcedzony makaron. Wymieszać, oprószyć chili i ziołami. Wyłożyć na talerze i gotowe. 





środa, 6 lutego 2013

Krokiety z mięsem

Przepis był na starym blogu i cieszył się sporym powodzeniem, dostałam kilkanaście maili z prośbą o zamieszczenie go tutaj. Więc czynię zadość tym prośbom i przepis przenoszę. Po przepisie na krokiety z kapustą i grzybami przyszedł czas na te z mięsem.
Czasem mam napady na dosyć pracochłonne dania, ale za to smaczne i warte czasu, który trzeba poświęcić na ich przygotowanie. Ale aby tego czasu nie marnować mam swoje sposoby i kuchenne patenty. Np. przygotowuję sobie tzw. bazy do różnych dań. I wykorzystuję zamrażarkę. Patentem paprykowym już się podzieliłam przy przepisie na zupę gulaszową, dziś sposób na mięso mielone.
Nie kupuję nigdy gotowego mielonego mięsa. Nie wiem, co w nim jest i jakoś mam opory. Zawsze kupuję mięso w kawałku... No, ale komu chce się mielić pół kilograma mięsa i potem 5 minut myć maszynkę. Idę więc na łatwiznę i kupuję od razu dwa albo trzy kilo i mielę je od razu. Część odkładam jeśli mam w planach mielone, czy gołąbki, wkładam do pudełek i zamrażam albo od razu robię pulpeciki, obsmażam czy obgotowuje i potem dorabiam do tego sos pomidorowy, koperkowy czy grzybowy i obiad gotowy. Bo w życiu chodzi o to, aby sobie je ułatwiać a nie komplikować. Gdy się pracuje zawodowo nie zawsze jest czas, aby codziennie ugotować obiad od podstaw. 

No, a teraz już przepis na chrupiące krokiety.


Składniki na 10 sztuk:

Naleśniki usmażyć z przepisu zamieszczonego TU albo ze swojego ulubionego

Składniki na farsz:
500 - 600 g zmielonego mięsa (ja użyłam mięsa od szynki)
1 duża cebula
1 ząbek czosnku
1 jajko
3 łyżki bułki tartej
sól, pieprz, bazylia, tymianek, majeranek (u mnie jak zawsze przyprawy od Kotanyi)

Dodatkowo:
1 jajko rozmącone z 2 łyżkami mleka
bułka tarta do obtoczenia krokietów
olej do smażenia


Cebulę i czosnek obrać. Cebulę pokroić w drobną kostkę a czosnek posiekać albo przepuścić przez praskę. Podsmażyć na dobrze rozgrzanym klarowanym maśle. Dodać mięso, sól i pieprz i wszystko razem przesmażyć przez około 10 minut. Mięso przełożyć do miski i gdy ostygnie dodać jajko i bułkę tartą, roztarte w dłoniach zioła i dobrze wymieszać.
Na każdy naleśnik nałożyć pasek farszu, złożyć boki i zwinąć krokiety. Każdy z krokietów obtoczyć w jajku i bułce i smażyć na dobrze rozgrzanym oleju, na niewielkim gazie aż będą złote i chrupiące. Dzieje się to dość szybko, dlatego gaz powinien być nieduży, aby środek krokieta też dobrze się usmażył.
Takie krokiety w towarzystwie surówki z kiszonej kapusty stanowią smaczny obiad. Filiżanka barszczyku też będzie idealna. 





poniedziałek, 4 lutego 2013

Surówka colesław

To łatwa i bardzo smaczna surówka, która od czasu do czasu pojawia się na naszym stole. Nie należy może do tych najlżejszych, bo zawiera majonez, ale jest naprawdę smaczna.
Ja ją odchudziłam i większość majonezu wymieniłam na jogurt naturalny, co mnie osobiście bardzo odpowiada. Czasem, aby zaostrzyć smak dodaję łyżeczką musztardy albo chrzanu – smakuje równie dobrze. Surówka powinna postać kilka godzin, aby dobrze się przegryzła. Najlepsza jest z młodej kapusty, ale gdy jej nie ma, to kamienna głowa też się sprawdzi. 


Składniki na 4 porcje obiadowe:

½ małej główki białej kapusty
1 duża marchewka
1 średnia cebula
1 pełna łyżka majonezu
3 łyżki jogurtu naturalnego
2 - 3 łyżki mleka albo śmietany (dowolnej)
1 płaska łyżka cukru pudru
1,5 łyżeczki octu winnego/jabłkowego albo soku z cytryny
½ łyżeczki soli (można dać więcej, ale dla mnie to aż nadto)
¼ łyżeczki świeżo mielonego pieprzu (użyłam młynka Kotanyi)
opcjonalnie: 1 łyżeczka musztardy sarepskiej albo ostrego chrzanu
opcjonalnie: 2 łyżki posiekanego koperku

Kapustę bardzo drobno pokroić albo poszatkować (ja użyłam szatkownicy robota FP270 Kenwood). Marchewkę zetrzeć na tarce, a cebulkę pokroić w bardzo drobną kostkę.
Majonez wymieszać z jogurtem i mlekiem, dodać cukier, ocet, sól i pieprz (ewentualnie musztardę albo chrzan). Całość wlać do warzyw i dobrze wymieszać. Przykryć salaterkę folią spożywczą i wstawić do lodówki na kilka godzin (można na całą noc). Przed podaniem wymieszać, ewentualnie dodać 1 łyżkę mleka albo śmietany. 


niedziela, 3 lutego 2013

Churros

Dziś jeszcze jedna propozycja do wykorzystania np. w tłusty czwartek.
To bardzo proste do przygotowania hiszpańskie ciastka, smażone w głębokim oleju. Robi się je podobnie jak gniazdka i ptysie – z ciasta parzonego, które jest łatwe do przygotowania.
Ja wykorzystałam mój przepis na gniazdka. Sprawdził się idealnie.Choć wyszły mi trochę za grube jak na churros to i tak są pyszne.
Churros można podawać posypane cukrem pudrem albo w towarzystwie gęstej, gorącej czekolady. Ja wolę wersję pudrowaną, Zielonooki oczywiście tę z gorzką czekoladą. 


Składniki na około 40 średnich sztuk:

200 g mąki
100 g masła
3 - 4 jajka
1 szklanka (250 ml) wody
szczypta soli
opcjonalnie 1/2 łyżeczki cynamonu
olej albo smalec do smażenia (użyłam 1 litra oleju rzepakowego)

cukier puder (u mnie  cukier puder z wanilią), czekolada, krem karmelowy

W średnim garnku zagotować wodę z masłem i szczyptą soli. Na gotujące się składniki wsypać przesianą mąkę. Mieszać aż ciasto będzie gładkie, lśniące i zacznie odchodzić od garnka. Masę ostudzić, a następnie dodawać do niej po jednym jajku miksując na gładką masę.
Ciasto przełożyć do szprycy albo mocnego rękawa cukierniczego z ozdobną końcówką np. w kształcie gwiazdki (ciasto jest dosyć gęste i rękaw musi być solidny).
W głębokim rondlu rozgrzać tłuszcz (musi być go sporo – jakieś 3 - 4 cm od dna).
Wyciskać ciastka od razu do oleju, uważając, aby się nie oparzyć. Wtedy będą miały ładny dwustronny wzorek. No i lepsza jest cienka końcówka ( ja użyłam grubszej i moje churros wyszły nieco za grube). Smażyć do zrumienienia.
Wyciągnąć na papierowy ręcznik, aby odsączyć z nadmiaru tłuszczu.
Posypać cukrem pudrem albo podawać z gorącą czekoladą. Można też polukrować albo podać z sosem karmelowym.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...